Po szybkim posiłku zjedzonym z przyjaciółką, z powrotem popędziłam do szkoły, na lekcję fortepianu. Wykrzesałam z siebie emocje, które nieodłącznie idą w parze z muzyką. Pare poprawek, cennych uwag. Teraz pozostaje mi tylko trzymać kciuki, bym na jutrzejszym koncercie, i potem, poniedziałkowym egzaminie, zagrała pięknie.
Trzymać kciuki, z miską ciepłej zupy dyniowej na kolanach, która po męczącym dniu, działa jak lekarstwo i pozwala na chwilę wytchnienia :)
ZUPA KREM Z DYNI
-ok. 800g dyni
-400 ml bulionu warzywnego
-10 g masła
-1 cebula
-1 nieduży por
-20 g cukru pudru
-250 ml śmietany
-sól, pieprz
Miąższ dyni kroimy na małe kawałeczki i gotujemy w bulionie, aż zmiękną. Wyjmujemy dynię z wywaru i jeszcze ciepłą miksujemy. Ponownie łączymy z bulionem.
Na maśle podsmażamy cebulę i porę-drobno pokrojone. Posypujemy cukrem pudrem i dokładnie mieszamy. Uwaga! nie należy dopuścić do brązowienia! Miksujemy w malakserze i dodajemy do dyniowego wywaru razem ze śmietaną. Zupę gotujemy na małym ogniu i doprawiamy.
A dzisiaj jest podobnie - szaro, buro i do bani :/ Ale zgadzam się, że taka zupa (i grzane korzenne wino ;)) może postawić na nogi :)
OdpowiedzUsuńO tak, ta szarówka pojawia się coraz częściej... taki urok grudnia :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń